Poprzednia wersja

W dniach 20 – 21 marca br. odbyło się 29. posiedzenie Senatu RP. Jednym z aktywniejszych senatorów był Andrzej Pająk, który kilkakrotnie zabierał głos, obszernie wypowiadając się w sprawie punktów obrad dotyczących uchwały ws. księdza Piotra Skargi, św. Jadwigi Królowej, udziału katolików w debacie publicznej, abp Ignacego Tokarczuka oraz rocznicy polonijnej parafii w nowojorskiej dzielnicy Maspeth.

Poniżej teksty wystąpień senatora Andrzeja Pająka.


Drugie czytanie projektu uchwały w sprawie upamiętnienia Jego Ekscelencji Arcybiskupa Ignacego Tokarczuka.

Pani Marszałek! Wysoki Senacie!

Tym wystąpieniem pragnę wyrazić szacunek i uznanie dla księdza arcybiskupa Ignacego Tokarczuka za jego postawę, o której wiele słyszałem, i chcę podziękować za słowa wypowiedziane podczas rekolekcji oraz za jedną homilię wygłoszoną ponad trzydzieści lat temu.

Nie był moim bezpośrednim pasterzem, tylko raz w życiu zamieniłem z nim dosłownie dwa zdania – rozmowę tę odbyłem podczas rekolekcji akademickich u ojców dominikanów w Krakowie, które ksiądz arcybiskup głosił dla studentów – i raz, podczas pielgrzymki akademickiej na Jasną Górę, miałem okazję wysłuchać wspomnianej na początku wystąpienia homilii, było to podczas Mszy Świętej z udziałem rzeszy studentów na Wałach Jasnogórskich. Te spotkania z księdzem arcybiskupem miały miejsce w 1979 r. Byłem wtedy studentem czwartego roku Akademii Górniczo-Hutniczej. To, co ksiądz arcybiskup mówił w tamtym czasie i w tamtych okolicznościach, zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Mowa ta zapadła i pozostała w mym sercu, rodząc w nim głęboką wdzięczność i szacunek dla księdza arcybiskupa.

Tak w homilii, jak i podczas rekolekcji, w sposób jasny i jednoznaczny bronił człowieka, naród i Kościół przed zniewoleniem, przed unicestwieniem przez panujący system totalitarny. Dodawał sił i nadziei, mówił o przyszłym zwycięstwie, demaskował fałsz, obłudę i dążenie ówczesnego systemu do zawładnięcia człowiekiem i całym narodem, do jego wykorzenienia z historii, do zniszczenia Kościoła. Ukazywał sens i wartość wiary, rolę religii w życiu człowieka, narodu i państwa. Nie było w moim życiu drugiej homilii, którą bym tak w szczegółach zapamiętał i która byłaby tak aktualna również dzisiaj. Pozwolę sobie dziś, po trzydziestu czterech latach, przytoczyć parę myśli, które pozostały w mej pamięci.

Rozpocznę od książki „Korzenie” Alexa Haleya, murzyńskiego pisarza, który ponad dwanaście lat pracował nad tą książką. Szukał swojego prapraprzodka, badał, jak przebiegały losy tych, z których się wywodził, jak przebiegało ich życie. I dotarł do tego prapraprzodka – znalazł go w Afryce. Ów przodek został tam złapany przez handlarzy niewolników i sprzedany, przywieziono go do Ameryki, i od tego momentu Haley opisuje życie i losy swej rodziny. To uzmysławiało nam, młodym ludziom, studentom, jak ważne są nasze własne dzieje, dzieje narodu, którego jesteśmy córami i synami. Ksiądz arcybiskup kazał nam zapytać siebie, gdzie są nasze korzenie, gdzie jest nasz początek, jak przebiegała nasza historia, kiedy ona się rozpoczęła. Aluzja była czytelna: czy początek był w 1945 r., czy w 966 r.? W kontekście ówczesnej sytuacji – a był to rok 1979 – ksiądz arcybiskup mówił do nas, studentów, że zwycięstwo przyjdzie, jeśli zachowamy swoją tożsamość i wiarę, że jeszcze nie wszystko stracone, chociaż naszym krajem, naszym narodem zawładnęli komuniści dzięki pomocy radzieckich towarzyszy, ale do końca nad nim nie zapanowali. Zacytował nam też słowa Jakuba Rousseau: „pozwoliliście się połknąć, ale nie pozwólcie się strawić”.

Ksiądz arcybiskup głosił prawdę o prawie naturalnym wpisanym przez Boga we wnętrze człowieka. Mówił o sumieniu, które obowiązuje wszystkich i przytoczył postawę króla Zygmunta Augusta, który miał do przedstawicieli innych wyznań stosunek tolerancyjny – gdy go namawiano do zmiany tego podejścia, mówiąc mu „Przecież jesteś naszym królem”, on odpowiadał posłom: „Tak, jestem waszym królem, ale nie jestem królem waszych sumień”. Ksiądz arcybiskup mówił o człowieku, że jest z natury religijny, co potwierdziły całe wieki ludzkości, wszystkie ludy i narody, bo religijność jest czymś integralnie wpisanym w człowieka, i podał nam wspaniałe przykłady tej właśnie religijności człowieka.

Kolejny temat, który ksiądz arcybiskup poruszył, to rola kobiety i jej równouprawnienia. Mówił, że wielkość człowieka, jego osobowość, zdolność do poświęcenia, ofiarność i heroizm, a także wielkość narodu kształtuje się, wyrasta na kolanach i w ramionach matek. Taką wypowiedź zapamiętałem. „Kobieta będzie posiadać na tyle równouprawnienie, na ile będzie matką na służbie naszego narodu”. Mówił o kobiecie matce w ognisku domowym, kobiecie matce będącej nauczycielką, pochylającą się nad kołyską, jaką jest szkoła, kobiecie matce pielęgniarce, lekarce w szpitalu, matce przełożonej w zakonie. Przyszłość narodu – podkreślał to z całą mocą – jego wielkość i trwanie zależy od matek. Matkowanie czyni kobietę wielką i spełnioną.

Na koniec przywołam jeszcze jedną, bardzo piękną wypowiedź z tej homilii: „Polska leży na przeciągu Europy, inne narody może już dawno by stąd wywiało, a my tutaj nadal jesteśmy i wytrwaliśmy dzięki wierze i opiece tej, co króluje tutaj na Jasnej Górze, Matce Boga i naszej Matce”.

Pani Marszałek, Panie i Panowie Senatorowie, poeta Asnyk tak pisze: „Zmarłych pokoleń idealna sfera w żywej ludzkości wieczne ma siedlisko, a grób proroka, mędrca, bohatera jasnych żywotów staje się kołyską”. Pośród grobów królów, wieszczów, świętych, narodowych bohaterów będzie również grób arcybiskupa Ignacego Tokarczuka, księcia Kościoła i niezłomnego obrońcy człowieka i narodu. Jego grób stanie się „kołyską jasnych żywotów” kolejnych pokoleń Polaków. W zamian w ich sercach ksiądz arcybiskup będzie miał „wieczne siedlisko”.

Drugie czytanie projektu uchwały w 15. rocznicę kanonizacji św. Jadwigi Królowej.

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Intencją wnioskodawców było to, żeby w roku jubileuszu – zresztą bardzo skromnego, piętnaście lat to bardzo skromny jubileusz – przybliżyć postać królowej Jadwigi, popularyzować jej dorobek oraz jej postać, poprzez uchwałę Senatu wyrazić poparcie dla społecznych działań zmierzających do ogłoszenia świętej Jadwigi Królowej patronką Polski, a nawet pójść dalej: podjąć działania, by ogłosić ją patronką Europy, patronką, czyli wzorem. Nadaje się do tego, żeby być tym wzorem jak mało kto.

Ta królowa, władczyni Polski, była Europejką z krwi i kości, zarówno z racji znakomitego wychowania na dworze węgierskim w Budzie, jak i genów, ponieważ w jej żyłach płynęła krew francuska, węgierska, polska i bośniacka. Mając dziesięć lat, została królową Polski, koronowaną w katedrze na Wawelu. Jan Długosz pisał o niej z zachwytem: „Niebiosa użyczyły jej w darze tak cudnej i wdzięcznej postaci, jakiej żadne nie wydały wieki”. Dwa lata później poślubiła Litwina Władysława Jagiełłę. Chrystianizacja Litwy, która była fundamentem politycznym tego małżeństwa, dokonała się za przyczyną Jadwigi i Władysława. Tak narodziła się Rzeczpospolita Obojga Narodów. Mocarstwo to miało wtedy obszar około 900 tysięcy km2, Litwa miała 80 tysięcy km2, a Jadwiga do roku 1397 mogła się tytułować królem czterech narodów: polskiego, litewskiego, węgierskiego i ruskiego.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy na unię polsko-litewską zawartą w Krewie w 1385 r., która przetrwała cztery wieki, można śmiało powiedzieć, że mogłaby stanowić model wzorcowy dla naszej Unii Europejskiej. Bez wątpienia odgrywały w niej rolę interesy polityczne, ale spoiwem, lepiszczem stały się wspólnie wyznawane wartości religii chrześcijańskiej.

Jadwiga, gorliwa chrześcijanka, przykład władcy, który ma służyć narodowi, była dziedziczką korony Arpadów, Piastów i Andegawenów i bez wahania oddała swoje klejnoty, insygnia na rzecz Akademii Krakowskiej. Jan Paweł II powiedział o niej: „potrafiła łączyć wierność chrześcijańskim zasadom z konsekwencją w obronie polskiej racji stanu”. Była matką tego wspaniałego dziedzictwa, rozwiniętego przez jej następców. Nazywamy je dziś ideą jagiellońską. Piękna Europejka, królowa, święta. Czy ona nie mogłaby być dzisiaj wielkim wzorem dla Unii Europejskiej?

I dziwi mnie troszeczkę, że właśnie w Platformie Obywatelskiej tak wielu jest takich, którzy zachwycają się Unią Europejską. Bo czy Unia Europejska jest domem Europy, który ma fundamenty? Wielu z nas budowało dom. I gdy zaczynaliśmy go budować, to podstawową sprawą było to, żeby zrobić porządne fundamenty. Z czego się składa beton? Wody i żwiru. Ale nie byłoby betonu, gdyby nie było lepiszcza, gdyby nie było tego spoiwa, którym jest cement. Czy budując dom europejski nie myślimy o takich samych fundamentach, o tych trzech składnikach: greckiej mądrości, rzymskim prawie i tym lepiszczu, które właśnie to wszystko wypełni, czyli aksjologii, chrześcijańskim systemie wartości? Na tym fundamencie właśnie chcieli budować Unię Europejską, ten wspólny dom, Konrad Adenauer, Robert Schuman, Alcide de Gasperi, Jean Monnet. To oni chcieli zbudować to, co dawno już było zbudowane, co było wzorem, czyli taką unię polsko-litewską, która przetrwała czterysta lat. A co się dzieje z Unią Europejską po dziesięciu latach? Myślę, że dzieje się to, co dziać się powinno. Bo jeżeli wyrzuciło się lepiszcze, wyrzuciło się to, co jest najwartościowsze, a na to miejsce wstawiło się sztuczne euro, to właśnie tak się dzieje. Myślę, że daleko nam jeszcze do tego, żeby Unia Europejska wytrzymała tyle co unia polsko-litewska. Czy tak zbudowana unia z czasem się nie rozpadnie, jeżeli się wypłukuje, wyrzuca, wyśmiewa lepiszcze? Myślę, że może się z nią stać tak, jak stało z poprzednim systemem, który taki był „wspaniały”, miał przetrwać wieki, a jednak pozostawił po sobie groby i ogromne obszary cmentarzy, który rozpadł się z hukiem. I czy z Unią nie stanie się podobnie? Mam takie przypuszczenia, że może być bardzo podobnie, jeżeli właśnie fundamentalne wartości i takich ludzi jak królowa Jadwiga, wspaniała Europejka, odrzuci się na margines.

Drugie czytanie projektu uchwały w sprawie oddania hołdu Wybitnemu Patriocie Księdzu Piotrowi Skardze w czterechsetlecie Jego śmierci.

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Ja jestem w ciekawej i bardzo komfortowej sytuacji, ponieważ już raz, 16 września 2011 r. w Sejmie, głosowałem „za” w omawianej sprawie, a więc mam już tę satysfakcję, że zagłosowałem za uchwałą w sprawie ustanowienia roku 2012 Rokiem księdza Piotra Skargi. Z drugiej strony na tym samym posiedzeniu Sejmu było też głosowanie w sprawie uchwały o ustanowieniu Roku Janusza Korczaka, czyli Henryka Goldszmita, z okazji siedemdziesięciolecia bohaterskiej i męczeńskiej śmierci.

To były te dwa głosowania, w których określono dwóch szczególnych bohaterów tego roku, jedno dotyczyło Roku Księdza Piotra Skargi, drugie – Roku księdza… przepraszam, Roku Janusza Korczaka. I teraz, tak po upływie tego roku, patrzę, podsumowuję: ileż to imprez, ileż różnego rodzaju festiwali, konkursów odbyło się właśnie z okazji Roku Janusza Korczaka? A co było z okazji Roku księdza Piotra Skargi? Parę skromnych, nawet nienagłośnionych Mszy Świętych w jego intencji. I to było wszystko. Żeby choć raz telewizja publiczna – na którą ludzie płacą, a ci, którzy zarządzają tą telewizją, wyciągają rękę po abonament telewizyjny – puściła przynajmniej jeden film czy jakiś materiał na temat tego księdza, kaznodziei, tego wielkiego patrioty, Polaka! Nie, nic nie było. I tak na marginesie: co do roku obchodów jest równowaga pomiędzy tymi dwiema wielkimi postaciami, ale jakże wielka jest różnica w tym, jak się je honorowało.

Drugie czytanie projektu uchwały – stanowisko Senatu RP w sprawie udziału katolików świeckich i duchownych w debacie publicznej.

Panie Marszałku! Wysoki Senacie!

Ja nie bez powodu złożyłem swój podpis pod projektem uchwały w sprawie udziału katolików świeckich i duchownych w debacie publicznej. Rośnie agresja wobec chrześcijan w Europie, również w Polsce, co potwierdziła konferencja pod tytułem „Dyskryminacja chrześcijan” zorganizowana w Parlamencie Europejskim w Brukseli. Obrady podczas tej konferencji moderowali polscy europosłowie – Jan Olbrycht z Platformy Obywatelskiej i Konrad Szymański z PiS. Dyskryminacja narasta. Co prawda nie można mówić o jakichś prześladowaniach chrześcijan w Europie, bo takowe pociągałyby za sobą zagrożenie życia, a więc czegoś takiego powiedzieć nie można, ale o dyskryminacji mówić już można.

Dyskryminacja pociąga za sobą blokadę awansów w pracy, utratę pracy, a tym samym dochodów. Nie można lekceważyć dyskryminacji, bo, jak pokazują doświadczenia, jest ona wstępem, początkiem, etapem na drodze do prześladowania. Podczas wspomnianej konferencji został zaprezentowany raport o nietolerancji, dyskryminacji, nadużywaniu prawa wobec chrześcijan. Nie jest to raport, który dotyczy krajów Afryki czy Azji, krajów, w których liczba chrześcijan stanowi niewielki procent populacji, mieszkańców, gdzie jest to jakiś margines. Jest to raport dotyczący Europy, krajów europejskich. Wiele przypadków jest nam dobrze znanych – chodzi o podważanie obecności krzyża w miejscu publicznym, zwolnienie z pracy za noszenie krzyżyka, przymuszanie do współdziałania w adopcji dzieci przez pary homoseksualne stosowane wobec osób, dla których jest to sprzeczne z przekonaniami moralnymi, ograniczanie klauzuli sumienia, karanie wysokimi grzywnami osób protestujących przed klinikami aborcyjnymi, karanie nauczycieli, którzy odważą się wypowiedzieć prawdę na temat homoseksualizmu. Przykładem tego jest sprawa nauczycielki, pedagoga z Wiązownicy, pani Elżbiety Haśko. Potwierdzenie prawdy powoduje zaszczucie nauczycielki, okrzyknięcie jej homofobem, donos do władz przez media. Obserwujemy społeczną agresję wobec chrześcijan, która nie jest traktowana z taką samą uwagą jak podobne przypadki dotyczące innych religii. Przecież oficjalne dane podają, że co cztery minuty ginie na świecie chrześcijanin. W skali roku wynosi to około stu trzydziestu tysięcy ludzi. Czy wobec takiej ilości zabójstw mieliśmy do czynienia z proporcjonalną do wielkości czynu reakcją, sprzeciwem, potępieniem ze strony możnych tego świata? Oni milczą. Różnie są oceniane akty wandalizmu. Ostatnio podczas parady feministycznej, zwanej przez same uczestniczki manifą, doszło do napaści i obrzucania obelgami kobiet, które tylko trzymały plakat w ramach akcji „Stop aborcji” i mówiły, czym jest aborcja i jak dramatyczne są jej skutki. Czy w mediach głównego nurtu padło potępienie dla tych, którzy napadli te bezbronne kobiety, wyrwali im plakat, popychali je? Panuje milczenie, gdy profanuje się krzyż, gdy niszczy się obiekty sakralne, wyszydza kapłanów, ośmiesza wierzących, kpi z nich, ale bardzo ostro reaguje się wtedy, gdy akt wandalizmu jest skierowany przeciw wspólnotom muzułmańskim czy żydowskim.

Czy w Polsce w środkach masowego przekazu, tych głównych, było potępienie wobec obrażających lub czy wzięto w obronę siostry Radwańskie po tym, jak podczas meczu tenisowego usłyszały one w czterech językach, że są „katolickimi sukami”? Ale gdyby w Polsce takim epitetem podczas występu określono zawodniczki na przykład wyznania żydowskiego, muzułmańskiego, prawosławnego, to polskojęzyczne środki przekazu nie zostawiłyby suchej nitki na tych, co krzyczeli, a także przyłożyłyby prawdopodobnie społeczeństwu. Chrześcijanom i kapłanom też by się dostało.

Dyskryminacja finansowa. Powiem choćby o tym, że popiera się finansowanie metody „in vitro”, która nie jest metodą leczenia niepłodności i powoduje, że jedno życie okupione jest zabiciem wielu, a nie dofinansowuje się, nie propaguje się na przykład naprotechnologii, która jest i dużo tańsza, i bardziej skuteczna, i zgodna z sumieniem, z prawem naturalnym. Dlaczego? Nie jest problemem odpowiedź na to pytanie. Prawda w Polsce nie jest już negowana, ale jest brutalnie i bez zahamowań zwalczana.

Uważam, że jest to sytuacja, która każe uruchomić dzwonek alarmowy. Czy nie będzie za późno, kiedy przypadki dyskryminacji przekształcą się w prześladowania? Uważam, że w przypadku stwierdzeń przedstawicieli parlamentu, że hierarchowie Kościoła katolickiego nie mają prawa wypowiadać się publicznie, gdyż stanowi to naruszenie demokracji i zasady rozdziału Kościoła od państwa, nie należy milczeć, tym bardziej, że te ograniczenia pragnie się zastosować nie tylko wobec hierarchów Kościoła, ale także osób świeckich. Mam świadomość, że milczenie oznacza zgodę na takie zachowanie, a taka zgoda na pewno spowoduje powstanie dalszych ograniczeń i stawianie żądań dotyczących spełnienia nowych wymagań wbrew większości.

Drugie czytanie projektu uchwały w 100. rocznicę powołania parafii pod wezwaniem Świętego Krzyża w nowojorskiej dzielnicy Maspeth.

Pani Marszałek! Panie i Panowie Senatorowie!

Trzy zasadnicze czynniki jednoczą nas jako naród, to jest mowa polska, wspólna historia i religia katolicka. Nasza wspólna przeszłość zwana historią i wspólnota ludzi posługująca się tą samą mową przypomina nam, że pochodzimy od tych samych przodków, że powinniśmy jak bliscy krewni troszczyć się o ten wielki dom rodzinny, któremu na imię Polska.

Od ponad tysiąca lat z mową polską i z polskimi dziejami związany jest trzeci czynnik, mianowicie religia. Związek polskości z katolicyzmem istnieje od zarania naszej państwowości, od roku 966, w którym Mieszko I przyjął chrzest i wprowadził wiarę chrześcijańską na nasze ziemie. Akt ten uczynił z naszego kraju państwo niezależne, wchodzące w skład chrześcijańskiej Europy i włączył je w krąg zachodniej cywilizacji grecko-rzymskiej. Od zarania dziejów – od chrztu Mieszka do dnia obecnego – tylko trzy podmioty, trzy byty są stale obecne: rodzina, naród i Kościół. Wszelkie inne byty istniały okresowo, znikały całkowicie bądź pojawiały się ponownie. Nawet państwo nie było obecne przez cały okres, od 966 r., bo był czas, kiedy całkowicie zniknęło z mapy Europy bądź zmieniło swoje granice lub zostało podzielone na dzielnice. Ale nigdy nie zniknął Kościół, on zawsze trwał, podobnie jak naród i jak rodzina. Wiemy, jak dramatyczne były losy Polaków na przestrzeni dziejów – musieli kraj opuszczać za chlebem, byli z niego wypędzani bądź siłą wywożeni na nieludzką ziemię. Gdziekolwiek ich rzucał tułaczy los, niezależnie od tego, co było przyczyną opuszczenia ojczyzny, zabierali ze sobą to, co mieli najcenniejszego – miłość do ojczyzny i wiarę, czyli wartości, które przekazali im najbliżsi, rodzice, dziadkowie. Za nimi podążał bądź był skazany na tułaczkę wraz z nimi kapłan. Za nimi podążał Kościół. W kapłanach, w Kościele mieli oni wsparcie, pomoc, a wiara dawała im siłę, która pozwalała przetrwać najgorsze doświadczenia, najbardziej ekstremalne warunki. Prócz codziennych zmagań o kawałek chleba i często bardzo ubogi dach nad głową troszczyli się o życie duchowe, o obecność wśród nich kapłana i Kościół. Budowali zatem kościoły i zakładali parafie, by z jednej strony móc zaspokoić swoje duchowe potrzeby, a z drugiej strony zorganizować się, stworzyć wspólnotę rodaków przeżywających tułaczy los. Będąc zorganizowani, mogli wspólnie budować szkoły, domy polskie, wydawać gazety… Tworzyli warunki sprzyjające godniejszemu życiu, zachowując przy tym swoje polskie korzenie i polską kulturę.

Myślę, że podobnie było z Polakami rozpoczynającymi przed stu laty życie na amerykańskiej ziemi – w Nowym Jorku, w Maspeth. Uważam, że za to, co ci ludzie przeżyli, co wnieśli w życie Ameryki, za to, że zachowali polskość, wierność macierzy należy im się ten gest, który przecież nic nas nie kosztuje, ale jest tak wymowny i wiele dla nich znaczy: uchwała Senatu w setną rocznicę powołania parafii pod wezwaniem Świętego Krzyża w Nowym Jorku, w Maspeth, w której wyrażamy dla nich uznanie. Ta parafia jest dla nich czymś najcenniejszym: skrawkiem ojczyzny, skrawkiem Polski na amerykańskiej ziemi.