Poprzednia wersja

W dniu 28 lutego br. w Klasztorze Karmelitów Bosych w Zawoi Przysłopiu odbyły się uroczystości pogrzebowe O. Mariana Sopaty, zakonnika, który przez ostatnie lata w wyjątkowo oddany sposób pełnił posługę kapłańską dla mieszkańców tej części Zawoi i okolic. Wśród licznie zgromadzonych uczestników pogrzebu był senator Andrzej Pająk, który w długim i ciepłym wystąpieniu pożegnał zasłużonego duchownego. O. Marian Sopata pełnił wiele zaszczytnych funkcji w zakonie, był m. in. sekretarzem prowincji, a także rektor Wyższego Seminarium Duchownego Karmelitów Bosych w Krakowie oraz jego wykładowcą, ostatnie lata życia spędził w klasztorach w Lublinie i Zawoi. Poniżej treść wystąpienia senatora Andrzeja Pająka.


 

„Sit tibi terra levis”

„Każdemu daj śmierć jego własną Panie!

Daj umieranie co wynika z życia

Gdzie miał swą miłość, cel i biedowanie

Myśmy łupina tylko i listowie.”

Rainer Maria Rilke

Drogi Ojcze Marianie!

Przyjmij ostatnie podziękowanie i ostatnie pożegnanie od nas, mieszkańców tej zawojskiej ziemi. Ziemi, która w ostatnich latach Twojego życia i Twojego kapłaństwa stała się przystanią, w której realizowałeś swoją zakonną posługę. To tu, na ostatnim etapie kapłańskiej drogi, miałeś „swą miłość, cel i biedowanie”. Nie wolno nam zastanawiać się lub powątpiewać w to, czy Pan Bóg spełnił prośbę poety Rilkego i dał Tobie „umieranie co wynika z życia”, ale trochę nieśmiało próbujemy szemrać i pytać. Dlaczego nam Go zabrałeś? Dlaczego teraz i w tak młodym wieku? Dlaczego dzisiaj, gdy mniejsza niż dawniej jest ilość młodych, wstępujących do seminarium czy zakonu? Dlaczego tak dobrego kapłana, otwartego na ludzi, spieszącego z posługą i dobrym słowem, cichego, pogodnego, na którego czekało tak wiele osób? Dlaczego dzisiaj, gdy w Ojczyźnie gromadzą się coraz większe siły zła i nienawiści do Kościoła, jego pasterzy i kapłanów?

Pozostawmy te pytania, bo są one w tej chwili bezużyteczne, chociaż myśląc i czując po ludzku, są jak najbardziej na miejscu. Dlatego też, zwyczajnie, prosto z serca, z wewnętrznej potrzeby mówimy: dziękujemy. Za to bycie wśród nas i posługę kapłańską, za ciepło, miłość i nauczanie. Za szacunek okazywany każdemu człowiekowi i za pokazanie jak cierpliwie, pogodnie, z wielką godnością i heroizmem można u kresu swojego życia nieść krzyż. Można, ale z jakiego powodu i za czyją przyczyną? Na tak postawione pytanie pozwolę sobie odpowiedzieć słowami poety Leopolda Staffa:

„I mękę Twą odbieram za drogowskaz życia

Z nią przetrwam burzę, zniosę cierpień grad

I gdy śmierć wstrzyma serca mego bicie

Z ufnością w Tobie pójdę w lepszy świat”

Ojcze Marianie!

Jego mękę obrałeś „za drogowskaz życia”, a dawanie ludziom Jego, Chrystusa Pana, za sens i cel swojego życia wyznaczyłeś. Gdy „śmierć wstrzymała serca Twego bicie”, poszedłeś – wierzymy, my tutaj zebrani wokół Ciebie – „w lepszy świat”. Spoczywaj w pokoju! Sit Tibi terra levis – niech Ci ziemia lekką będzie. Twarda, górzysta, kamienista, ale jakże umiłowana i piękna ziemia zawojska.